Posty

Mozaika

Te same słowa okrążają świat Wzory nie są idealne tylko osobne Nasze twarze dzielą kilometry Uważamy to za bliskość doskonałą Nic nas nie dzieli poza granicami miast Tylko usta mogą wskazać nasz życiowy sens To co rysuję świat jest tylko wizją dwojga Stron i kreską grupy ludzi przekładaną Z rąk do rąk uciekającą z biegnącym czasem Narodowość można opisać Swoje nawyki i przyzwyczajenia Drogi i miejsca tworzą Jedną mozaikę myśli

Lepsza Czy Nie

Nikt nie był ze mną Szczery ani jeden dzień Czas powiedzieć sobie prawdę Weź ją ona jest lepsza Wszystko jest niczym Cały świat dzielimy na dwoje Pozostawiając pustkę za nami Każda jej część jest Twym wzorem Spisanym jak zły krzyż naszych czasów Staniesz tylko po stronie ideałów Piękny umysł żądzą władzy Francuskim pocałunkiem Matka i Córka Ojciec i Syn Siostra i Brat Nurtuje Nas ta sama Wojna pokoleń 

Ewolucja

Brak smaku ewolucji Pustka w rękach bez Strefy wspomnień Ponad myślami ulic i miast Nie mogę tego zmienić W motyla czasu mając w Sobie tyle lęku co gronostaj W świetle dźwięku ku przestrzeni Rozpisana na dwa takty Rozmowa tłumu wygrana Stoi po ich stronie Broń jest ich a ja Stoję bardzo na ziemi Jednak drugiej połówki Nie urodzaj w ziemi  

Ślub

Każdy dotyk ma smak wiśni Nic nie mam do siebie Do dodania mam tylko Cień Twego ciała z namysłem Ust ze śladem kredki bratków Białe koronki na skroni wodne czoło Oczy otwarte na przyszłość Otwarte łono na nowe pokolenie Kwiatów pełne kolorów i słów Poskromionych przez ciepło poduszki Klon Twych drzew ma zawsze ten sam Cienia szkarłatu brązu diamentu

Tak Prosto

Nigdy nie byłeś blisko Tylko szept jest śladem mym Tak prosto myśli płyną Z uczuć do uczuć Ponad to co wiemy o Nas Nigdy nie bedziesz moją tak Prostą drogą która dotyka marzeń Pusty umysł zaczyna krzczeć Wszystko czego nie mówiły usta Ulatujace chwile pomiedzy powiekami Dają swoją siłe tym co dotykają nieba Ideał dnia ma minutę by urzec stwórce

Ale Trudno

Każda strofa nie równa jest W kropli sfery świata ani Słowa ani pustego ustępu Pocałunków i dotyku rąk Firanka odziewa nagą pierś Poemat ciała jest otwarty Na przyszłość która dzielona Miłością w minutach jak Sekstans ciała szuka wciąż Ujmy w honorze do końca Naszych sypialnianych myśli Ale trudno mówić kocham Jeśli bierzesz za ster i odchodzisz Bez linii mapy Twych słów

Ze Szklanego Ekranu

Drogi Miś nigdy nie mówi Ale podlicza sumy i miary Bedziesz czekał na jego figle I pół słówka fulla dasz za co łaska Ręcine dasz za bez cen i tak Miś Bez pracy rymuje i leniuchuje Za to ma pomyślunku co Niemiara myśli przewodnich na przodzie bez liku i przepychu Niewypałów setki tysiące Myśli przewodnich i nie tylko Kiedy babka Kiepska włącza Kozackie psoty Koziołka Matoła I spółki powrót do dzieciństwa piłki i Marchewki murowana szkoła życia‎ Tak się kończy każda akademia Pracownicza al'a Babka a'la Halina Szklany ekran mimo iz popsuty Dostarcza nam masę wspominek Uśmiechu na każdy boży grzmot od losu