Posty

Pingu

Nigdy zimą nie ma Tęczowej gwiazdy Antarktydy nie jest Pustą wiązanką lodu I śniegu czarno-biała Kuleczka z malinowym Znakiem słów nigdy się Nie kończy się na krańcach Ciepłego płaszcza z maleńkich Łez rozstania na wiele dni  Białe plastelinowe iglo To jego dom pełen kryształ Czystego dobra dla innych I świat bajki dziecka znowu Rozkwita kwiat południa Wiecznej skały słońca i chmur

Pawie Oczy

Cała ta nadzieja jest   Tylko jedną stroną Naszej historii nigdy Nie skończony oddech   Białego słowa nie ma Wymiany na pawie oczy Ani na złoto pustyni   To co staje się naszym Dziełem ma też swoje Drzewo i krew bijącą W każdej złej myśli Z ideą lepszych dróg   Łatwiej zapomnieć O uczuciach kiedy Chmury przysłonią To co ważne dla nas

Emocje

Mur dzielący nas Nie ma już mocnych Cegieł wszystko Mija z dnia na dzień                                     Pośród książek nie ma już Odpowiedzi słuchając innych Znajdujesz kwadrat pułapek Przenoszony z rąk do rąk Z kobiecych oczu nic nie Zniknie bez powodu bez Słowa na dobry czas Teraz tylko teraźniejszość Rozpada się na różne ludzkie Emocje które potem spadają Na świat w postaci talentu

Rumiane Słońca

Nigdy nie ma miejsca na Nuty i muzykę syren one Zawsze milczą w ciszy Czekając na krew dnia Kiedy dzisiaj ludzie   Błądzą w mroku pokus I tych bladych i tych Rumianych słońc i chmur To co pozostało nam to tylko Puste rodzynki bez cukru Zakończone leśną wiewiórką Jak liście klonu wyrwane Z drzewa jak niemowlę Z rodzinnego drzewa                     Nikt już nie pozostał na wyspie    Zbudowaną z moich uczuć ale Ten sam smak wazeliny na ustach Bez kwiatów dziecięcej wyobraźni   

Granice

Nigdy nie mów tego co boli I pamiętaj o ludzkich pozorach Zawsze dziecko pozostanie Pustą książką której nie oszukasz Twoje słowa są pełne sekretu One nie mają romantycznego Sensu tylko granice ust i Pocałunków grzechu Co jeszcze we mnie może Zniszczyć ten świat ile Słów jest we mnie Ale to chyba nie Ważne już co mówi Mój głos wszystko Wymaga granic Wciąż jesteśmy Cytrynowym winem Pośród jabłek snu

Szafirowa Pustynia - Część 4

To co było początkiem koszmaru stawało się co raz bardziej realne i bez kształtnym i pustym tłem pośród innych zdarzeń które leczył tylko sen i wspomnienie jego szczęśliwego dzieciństwa pozostało tylko mieć nadzieję, że wyrośnie z niego mądry mały urwis. Tak leżąc patrzyłam na jego prace z przeszłych lat szkolnych miedzy koniami i samochodami z origami i japońskim medalionem równowagi świata i ziemi wiszącym nad świeżo posłanym łóżkiem z półkami na kilka ulubionych książek. Czasami to co czujemy nie jest tym co dorosłe i poważne pomimo tego gubimy pomiędzy dniem a nocą stos anielskich uczuć one i tak nikną   pośród codziennych spraw one zaprzątają nasz umysł blokując nasze marzenia przed spełnieniem kiedy drogi życia są coraz trudniejsze nawet uśmiech dziecka nie sprawia dawnej radości w tle tylko puste słowo miłość nie chciane zdjęcia ukochanego przywracają dawne ciche romanse i dawne jesienne drzewo pierwszego poznania wiecznych kochanków pierwszych obietnic słów na całe życie...